Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, sporządzona w Stambule dnia 11 maja 2011 r., zwana Konwencją Stambulską, zobowiązuje jej strony do podjęcia starań o wykorzenienie uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn. W pierwszej części tego tekstu przedstawiłem garść danych, które potwierdzają, że jest co wykorzeniać.
To tylko moje prywatne poglądy
Stereotypowy pogląd na społeczne role kobiet i mężczyzn bywa często przedstawiany jako kwestia ściśle prywatna. W świetle polskiego prawa wszyscy obywatele są równi, więc światopogląd osób, którym powierzono jego stosowanie nie powinien mieć znaczenia. Właśnie w ten sposób część polskich polityków argumentuje swoją niechęć do Konwencji Stambulskiej.
Prawo to jednak nie matematyka. Wbrew popularnemu przekonaniu, nie działa ono na zasadzie algorytmu, polegającego na tym, że dany fakt automatycznie wymusza zastosowanie danej normy. Jego stosowanie bazuje na ocenach, a te są zawsze skażone subiektywną perspektywą oceniającego.
Bardzo często w procesie mamy więc do czynienia ze sporem o fakty. Przyjęcie, że doszło do danego zdarzenia zależy często od dania wiary jednej ze sprzecznych opowieści, przedstawianych przez strony sporu. Właśnie przy ocenie wiarygodności zeznań najbardziej dają o sobie znać osobiste uprzedzenia, stereotypy oraz przekonania o tym, jak powinno się zachowywać w określonej sytuacji.
Sporne bywają jednak nie tylko fakty, ale i treść przepisów prawa. Dla kogoś, kto nie jest prawnikiem może się to wydawać dziwne, bo przecież prawo jest zapisane w ustawach, więc nie powinno być żadnych problemów z zapoznaniem się z jego treścią.
Ten, z pozoru oczywisty pogląd jest prawdziwy tylko o tyle, że bez trudu można przeczytać tekst przepisu. Zrozumienie co z niego wynika, to już jednak zupełnie inna historia. Te opasłe tomiszcza, które można zobaczyć na regałach w kancelariach wbrew pozorom nie stoją tam dla ozdoby. Nie jest niczym dziwnym, gdy komentarz do przepisu o połowę krótszego od tego akapitu liczy kilkadziesiąt stron.
Jeżeli norma wynikająca z danego przepisu nie jest oczywista (jak np. art. 29 Konstytucji RP: „Stolicą Rzeczypospolitej Polskiej jest Warszawa.”), to osoba, która go interpretuje mówi nam nie tylko o tym jaka jest treść normy, lecz również o tym jaką treść sama chciałaby jej nadać. Jej osobiste poglądy mają więc wpływ na to, jak odczyta treść przepisu.
Jeżeli tą osobą jest funkcjonariusz publiczny, to sposób w jaki odczyta przepis, wpłynie na sposób jego zastosowania wobec obywatela. A jeśli taki funkcjonariusz jest akurat sędzią Sądu Najwyższego lub Trybunału Konstytucyjnego, to jego pogląd może mieć wręcz wpływ na treść prawa. Przepisy tworzy wprawdzie władza wykonawcza, ale interpretuje i stosuje władza sądownicza, która robi to z uwzględnieniem stanowiska swoich najwyższych organów.
Jak widać wiara w stereotypy może mieć kluczowy wpływ na proces stosowania prawa. Wpływa ona zarówno na ustalenie treści prawa, jak i na ustalenie faktów. Nie jest to bynajmniej teoretyczne ryzyko, to naprawdę się dzieje.
Ona temu winna!
W pierwszej części tego artykułu wspomniałem, że według badań przeprowadzonych przez Centrum Praw Kobiet1:
- 43,2% prokuratorów i 48,1% policjantów zgodziło się z twierdzeniem, że gdy kobieta zaprasza do domu nowo poznanego mężczyznę lub odwiedza go w jego mieszkaniu, to „sytuacja ta jest równoznaczna z jej zezwoleniem na zachowania seksualne ze strony mężczyzny i obcowanie płciowe”;
- 37,8% prokuratorów i 44,4% uznawało, że kobieta, która przyzwala mężczyźnie na wstępne pieszczoty, na przykład na czuły pocałunek, nie ma prawa do przerwania kontaktu, gdy podniecony mężczyzna podejmuje próbę obcowania płciowego.
- 35,1% kobiet i 28,1% mężczyzn zgodziło się z twierdzeniem, że zdarza się, że sprawca przemocy wydaje się być bardziej ofiarą niż sprawcą, ponieważ został sprowokowany przez ofiarę,
- ponad połowa sędziów, i aż 75% sędziów z ponad dwudziestoletnim stażem zgodziło się z twierdzeniem, że „ofiary i sprawcy przemocy charakteryzują się niskim wykształceniem i osiągają niskie dochody”,
- z powyższym, błędnym twierdzeniem w tym samym czasie zgodziło się tylko 17,2% ankietowanych mieszkańców Warszawy.
Takie poglądy przekładają się na stosunek sędziów do kobiet. W sprawach, w których sąd ma ustalić, czy doszło do zastosowania przemocy wobec kobiety, wiarygodność pokrzywdzonej często jest bezpośrednio uzależniona od jej wpisywania się stereotyp. Według badania CPK, polegającego na obserwacji rozpraw oraz przeprowadzeniu wywiadów z ich uczestniczkami[2], wśród sędziów można było dostrzec przywiązanie do kilku silnie ugruntowanych stereotypów:
- Porządna Kobieta – to kobieta ma być strażniczką domowego ogniska i dbać o to, by rodzina prawidłowo funkcjonowała, tj. by potrzeby dzieci i męża były zawsze zaspokojone. Mężczyźnie można i trzeba wybaczyć więcej. Jeżeli w rodzinie dzieje się źle, to znaczy że kobieta nie wywiązała się ze swojej roli. Porządna kobieta jest bierna, skromna i spokojna. Nie pije alkoholu, nie przejawia aktywności towarzyskiej poza rodziną, a już na pewno nie inicjuje kontaktów z mężczyznami.
- Prawdziwa Ofiara – prawdziwa ofiara to właściwie rozwinięcie stereotypu porządnej kobiety. Musi wyglądać i zachowywać się w określony sposób. Jeżeli ktoś jej coś zrobił, to jej krzywda musi być widoczna, a reagować powinna na nią płaczem, rozpaczą i natychmiastowym podjęciem działań. Prawdziwa Ofiara nie reaguje agresją, ale też nie pozostaje w dalszej relacji z osobą, która ją skrzywdziła, tylko natychmiast od niej odchodzi. Prawdziwa Ofiara nie może być kobietą przebojową, pewną siebie i zadbaną, nawet gdy proces ma miejsce na długo po czynie.
Te stereotypy prowadzą bezpośrednio do kolejnych:
- Kobieta, która nie odchodzi od przemocowego partnera najwyraźniej wcale nie ma aż tak źle i pewnie fałszywie go oskarża. W gruncie rzeczy nie mamy do czynienia z poważną sprawą i szkoda sobie zawracać głowy kwestiami rodzinnymi.
- Gwałciciel to nieznajomy, który napada znienacka nocną porą, w miejscach, w których Porządna Kobieta nie powinna była się znaleźć.
Wszystkie te januszyzmy można sprowadzić do wspólnego mianownika, czyli hasła stanowiącego tytuł tej części postu – ona temu winna.’
Czytanie ze zrozumieniem
Doskonałym przykładem na to, w jaki sposób kulturowe postrzeganie płci wpływa na praktyczne kształtowanie treści normy prawnej jest kwestia polskiej definicji przestępstwa zgwałcenia oraz jej zgodności z Konwencją Stambulską.
Konwencja zobowiązuje państwa, które ją podpisały do wprowadzenia karalności za doprowadzenie innej osoby do czynności seksualnej bez jej zgody. Artykuł 36 ust. 2 Konwencji precyzuje, że zgoda musi być udzielona dobrowolnie jako wyraz wolnej woli, co należy oceniać w świetle danych okoliczności.
Polski kodeks karny definiuje zgwałcenie jako doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego lub innej czynności seksualnej za pomocą przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu (art. 197 § 1 i 2 k.k.)
Wydawało mi się, że polska regulacja jest w pełni zgodna z konwencją, ponieważ przemoc i groźba bezprawna stanowią środki przełamania braku zgody, a podstęp prowadzi do wyłudzenia zgody, której inna osoba by nie udzieliła, gdyby nie była pod wpływem błędu.
Wprawdzie komentatorzy oraz orzecznictwo sądów mówiło nie tyle o przełamywaniu braku zgody, lecz oporu osoby pokrzywdzonej, jednak opór był często definiowany jako każde zachowanie obiektywnie manifestujące brak zgody, a nie tylko podjęcie fizycznej obrony przed działaniami sprawcy. W tym świetle oporem jest np. słowne wyrażenie braku zgody na współżycie, nie mówiąc już o płaczu, proszeniu sprawcy by zaprzestał swoich działań itp.2
Nie zgadzałem się więc z pojawiającymi się w mediach tezami o braku zgodności naszego kodeksu karnego z Konwencją Stambulską. Sądziłem, że mamy po prostu do czynienia z odmiennym sposobem zredagowania tej samej normy.
Myliłem się.
Brak zgody nie oznacza oporu
O tym, że byłem w błędzie przekonał mnie Sąd Najwyższy. W postanowieniu z 5 października 2021 r. 3 stwierdził on, że:
Brak zgody na obcowanie płciowe pokrzywdzonej nie może być utożsamiany z wysłaniem oskarżonemu czytelnego sygnału odpierania zamachu, tj. stawiania oporu przed podejmowanym przez oskarżonego zachowaniem.
W ocenie Sądu Najwyższego brak zgody na seks nie oznacza oporu. Zachowanie sprawcy, który dopuszcza się wobec innej osoby obcowania płciowego, pomimo braku jej zgody nie jest zatem zgwałceniem.
Żeby właściwie zrozumieć to, co powiedział nam w ten sposób Sąd Najwyższy konieczne jest poznanie szczegółów sprawy. Tylko w ten sposób możemy ocenić co mieli na myśli Sędziowie SN, pisząc o „braku zgody” oraz o tym, że sprawca nie dostał „czytelnego sygnału oporu”. Ostrzegam, że nie jest to lektura dla szczególnie wrażliwych osób.
Poniżej przytaczam obszerny fragment uzasadnienia – jedyną zmianą, którą wprowadzam są odstępy między blokami tekstu dla ułatwienia czytania.
Jeszcze jedna ważna informacja przed przejściem do cytatu – pokrzywdzoną w tej sprawie jest 14-letnia dziewczynka. Sąd Najwyższy stwierdził, że nie doszło do zgwałcenia ponieważ:
Podkreślić trzeba zatem, uznając zeznania pokrzywdzonej za wiarygodne, że według pokrzywdzonej elementami jej oporu miało być odpychanie rąk oskarżonego oraz podjęta próba krzyku, która nie doszła do skutku, albowiem oskarżony wówczas zaczął całować pokrzywdzoną „z językiem”. Pokrzywdzona także zeznawała, że nie mogła się ruszać, bo oskarżony był nad nią, a dalej mówiła, aby ją zostawił (zostaw mnie, nie chcę tego), płakała i te łzy widział oskarżony (np. k. 425).
Te zeznania według przyjętego kryterium indywidualno- obiektywnego trzeba jednak zestawić choćby z następującymi okolicznościami: -rozciągniętym w czasie działaniem oskarżonego (od momentu wejścia do łóżka najpierw gładzenie po plecach, a potem obrócenie na środek łóżka, następnie oparcie się przez oskarżonego na swoich rękach nad leżącą pokrzywdzoną, całowanie z językiem, ściągnięcie przez oskarżonego swojej bielizny, by potem ściągnąć leginsy i majtki pokrzywdzonej jedną ręką bez próby zapobiegnięcia temu przez pokrzywdzoną [drugą musiał się opierać – k. 425], by wreszcie dokonać stosownych aktów seksualnych, w tym obcowania płciowego), -brakiem jakiegokolwiek fizycznego sygnału od pokrzywdzonej o zamachu na jej wolność seksualną (przez cały czas działania oskarżonego nie krzyknęła, aby wezwać pomoc osób leżących obok w tym samym pokoju lub w sąsiednim [gdzie spała jej matka i ojczym], pomimo, iż oskarżony przecież nie całował jej cały czas „z językiem”, a także nie próbowała np. uderzyć choćby nogami w ścianę lub wręcz w oskarżonego, zejść z łóżka w czasie, gdy oskarżony opierał się na jednej ręce i zdejmował jej bieliznę, bądź też próbować przytrzymać swoją bieliznę, gdy oskarżony ją zdejmował jedną ręką, albo odpychać oskarżonego gdy miał oparcie tylko na jednej ręce).
W tym układzie, na tle takiego działania, zachowanie pokrzywdzonej, tj. odpychanie rąk oskarżonego, gdy był nad nią oparty dwoma rękami, płacz oraz słowa by ją zostawił nie przekonuje – w zestawieniu z tymi działaniami, które w tym czasie podejmował oskarżony, w tym odwracaniem pokrzywdzonej, rozszerzaniem jej nóg, zdejmowaniem swojej bielizny, a potem bielizny pokrzywdzonej oraz dokonywaniem czynności o charakterze seksualnym – by pokrzywdzona podjęła opór przed takim zachowaniem oskarżonego.
Raczej jej zachowanie – i taką ocenę trafnie postawił sąd odwoławczy – było wynikiem wstydu, poczucia krzywdy i strachu przed tym, co planował i realizował oskarżony (str. 9 uzasadnienia wyroku). Do tego dochodziła świadomość pokrzywdzonej, że sprawcą jest jej wujek (niewiele jednak starszy), że znajduje się w jego łóżku, w mieszkaniu bliskiej rodziny oraz zapewne odczucia, które w wypadku wezwania pomocy i ujawnienia zaistniałej sytuacji może mieć jej mama i inni członkowie jej rodziny.
W tych wszystkich okolicznościach to same zeznania pokrzywdzonej wywołują wątpliwości co do tego, czy te elementy jej zachowania, które sąd pierwszej instancji ocenił jako „opór”, przełamany przemocą przez oskarżonego, nie wynikały właśnie z poczucia wstydu, szoku i niemożności znalezienia dobrego wyjścia z zaistniałej sytuacji w kontekście, z jednej strony ochrony swojej wolności życia seksualnego, a z drugiej strony, ochrony tzw. dobrostanu rodziny i oceny siebie przez innych, gdyby został ten fakt przez nią ujawniony.
Podsumujmy: w ocenie Sądu Najwyższego płacz, odpychanie rąk sprawcy, proszenie go by przestał, przez znajdującą się w szoku i niemogącą znaleźć wyjścia z sytuacji 14-latkę nie jest oporem, co wyklucza możliwość przyjęcia, że doszło tu do zgwałcenia.
Właśnie to miałem na myśli, pisząc wyżej o tym, że kwestie kulturowe, stereotypy oraz osobiste przekonania wpływają na treść prawa. Jak widać, płacz i słowne wyrażenie braku zgody można zinterpretować jako opór albo uznać, że nie są to dla sprawcy wystarczająco jasne wskazówki. Sąd Najwyższy jak najbardziej mógł stwierdzić, że doszło tu do przełamania oporu pokrzywdzonej i zmieściłby się w granicach literalnej treści przepisu.
W cytowanym uzasadnieniu szczególnie uderza mnie położenie nacisku na zachowanie ofiary. Sąd bardziej niż na sprawcy, skupił się na ocenie zachowania tej dziewczynki, przeżywającej najgorsze chwile swojego życia, teoretyzując jak powinna była się zachować, by wystarczająco okazać opór.
Konwencja Stambulska nakazuje państwom podjęcie działań mających na celu wykorzenienie uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn właśnie, po to by drogą edukacji powoli zmienić społeczne podejście do równości płci, które dzisiaj prowadzi m. in. do wydawania takich orzeczeń. To będzie proces rozłożony na lata, a być może na pokolenia.
Na razie jednak musimy pilnie zmienić definicję gwałtu, zgodnie z art. 36 Konwencji, by dla każdego było jasne, że tylko tak znaczy tak.
Źródła:
- http://monitoring.cpk.org.pl/wp-content/uploads/2016/02/Temida-pod-lup%C4%85-raport-z-monitoringu-s%C4%85dow.pdf
- M. Bielski [w:] A. Zoll „Kodeks Karny. Część szczególna. Komentarz. Tom II. Komentarz do art. 117-277 k.k. Warszawa 2008, str. 591).
- http://www.sn.pl/orzecznictwo/SitePages/Baza_orzeczen.aspx?Sygnatura=V%20KK%20316/21
Maciej Sawiński
adwokat