W pierwszej części artykułu napisałem co jest nie tak z tzw. ustawą dezubekizacyjną oraz o utrudnieniach w obronie jej ofiar na etapie przedsądowym. Dzisiaj zajmę się działaniami sądów w tych sprawach.
Woooolneeee sąąąądyyyyy
Pomimo licznych trudności, powodowanych przez ZER i IPN dwołania w końcu znalazły się w sądzie, ale to nie oznaczało, że sprawa ruszy. Przypomnę, że wszystkie odwołania trafiały do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Jak się okazało, wniesienie sprawy dzieli od jej merytorycznego rozpatrywania dzieli najczęściej musi bardzo długo droga. W jednej ze spraw Sąd od razu wysłał do niepoważnej instytucji działającej w budynku dawnego Trybunału Konstytucyjnego, pytanie prawne o zgodność ustawy dezubekizacyjnej z Konstytucją RP, a pozostałe składy zawiesiły postępowania do czasu uzyskania odpowiedzi. Kolejne sprawy były niemal z automatu zawieszane. Według raportu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka z lipca 2021 r. z 25.307 spraw, Sąd Okręgowy w Warszawie zawiesił ich aż 18.539, z czego w 16.638 właśnie ze względu na oczekiwanie na opinię instytucji, używającej na swoje określenie słów Trybunał Konstytucyjny.[1]
Część odwołań zostało przekazanych do innych sądów, ale i tam były one często zawieszane.
[1] https://archiwum.hfhr.pl/wp-content/uploads/2021/07/Raport-HFPC-II-ustawa-emerytalna-07-2021.pdf
Czy Sąd musiał zawiesić postępowanie?
Jestem przekonany, że nie, choć istnieje sensowna argumentacja prawna dla poparcia przeciwnego poglądu.
Bezpośrednie stosowanie Konstytucji
Zasada bezpośredniego stosowania Konstytucji RP została wyrażona w jej art. 8 ust. 2. W połączeniu z zasadą niezawisłości sędziowskiej z art. 178 ust. 1 Konstytucji RP oraz jedną z podstawowych reguł wykładni tj. zasadą, że akt wyższego rzędu ma pierwszeństwo stosowania przed aktami niższymi, sprawia, że sąd nie powinien stosować niekonstytucyjnych przepisów ustawy.
Taki pogląd nie koliduje w żaden sposób z ustrojową rolą i kompetencjami Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ sąd rozpoznający indywidualną sprawę rozstrzyga jedynie konkretną kolizję pomiędzy normami różnego rzędu, a nie uchyla danego przepisu ze skutkiem powszechnie obowiązującym. Innymi słowy, sąd tylko odmawia zastosowania niekonstytucyjnego przepisu w danej sprawie, a TK kasuje ten przepis z systemu prawnego.
Powyższy pogląd można również poprzeć art. 193 Konstytucji RP, który stanowi, że sąd może wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego z pytaniem prawnym co do zgodności aktu normatywnego z Konstytucją. Oznacza to, że sąd nie ma obowiązku występowania z takim pytaniem. To z kolei prowadzi do wniosku, iż w sytuacji gdy sąd nie ma wątpliwości co do niekonstytucyjności danego przepisu może go nie zastosować . Odmienna wykładania prowadziłaby do absurdalnych rezultatów – sąd dostrzegając nawet oczywistą niekonstytucyjność przepisu mógłby nie skierować pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego, a tym samym musiałby świadomie wydać rozstrzygnięcie sprzeczne z Konstytucją RP.
Monopol Trybunalski
W orzecznictwie, w tym Sądu Najwyższego jest obecna również koncepcja przeciwna. Zgodnie z nią, sąd nie ma prawa do odmowy zastosowania przepisu uznawanego przez nie za niekonstytucyjny, a jedyne, co może zrobić w takiej sytuacji, to skierować pytania prawnego do Trybunału Konstytucyjnego.
Uważam, że można było jej bronić, dopóki mieliśmy prawdziwy Trybunał Konstytucyjny. Dla stwierdzenia tego faktu nie ma potrzeby odwoływania się do argumentacji natury politycznej – wystarczające będzie wskazanie, że aktualnie gremium, podające się za Trybunał Konstytucyjny nie respektuje wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 3 grudnia 2015 r. sygn. akt. K 34/15, w którym uznano, że uchwały Sejmu z dnia 25 listopada 2015 r. o wyborze na jego sędziów Henryka Ciocha, Lecha Morawskiego oraz Mariusza Muszyńskiego są prawnie niewiążące. Obecność w składzie orzekającym osoby niebędącej sędzią Trybunału Konstytucyjnego (co jest aktualnie regułą w działaniu TK) skutkuje prawną nieskutecznością wydanego orzeczenia. Innymi słowy, orzeczenie wydane w sytuacji zasiadania w składzie Trybunału Konstytucyjnego takiej osoby w sensie prawnym nie istnieje.
Powyższy pogląd został potwierdzony w dniu 7 maja 2021 roku przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. W wyrok w sprawie Xero Flor przeciwko Polsce (skarga nr 4907/18) uznano, że udział w składzie Trybunału Konstytucyjnego osoby, która nie została prawidłowo powołana narusza praw do sądu, ustanowionego ustawą, wynikające z art. 6 ust. 1 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Odważne wyroki
Część składów orzekających uznała jednak, że nie może po prostu czekać, aż odwołujący się wymrą, zanim, zupełnie niezależny Trybunał Julii Przyłębskiej podejmie całkowicie suwerenną decyzję, by zająć się sprawą. W realiach sprzed 16 października 2023 r. była to odważna decyzja, bo mogła się skończyć dla sędziego postępowaniem dyscyplinarnym, przed Izbą Dyscyplinarną, równie niezawisłą jak Trybunał Kulinarny.
Co więcej, w tych sprawach, w których zapadły wyroki, Sądy w 90% uwzględniały odwołania. W pierwszych wyrokach sądy odważnie powoływały się na niekonstytucyjność przepisów, stanowiących podstawę zaskarżonych decyzji. Później jednak zadanie ułatwił im Sąd Najwyższy.
Być trochę w ciąży
Jeden z Sądów Apelacyjnych przedstawił Sądowi Najwyższemu pytanie prawne o to, jak ma interpretować pojęcie „służby na rzecz totalitarnego państwa”, którym posługuje się ustawa dezubekizacyjna.
Trudno mi przyjąć, by była to prawdziwa wątpliwość, bo z ustawy i jej uzasadnienia wynika jasno, że jedynym kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa była praca w jednej z instytucji, wyliczonych w ustawowym katalogu. Ustawodawca nie pozostawił tu moim zdaniem żadnych wątpliwości.
Wykładnia danego przepisu, to jednak zupełnie coś innego, niż odmowa jego zastosowania. Można stanowczo twierdzić, że sądy nie mogą odmawiać stosowania żadnego przepisu, bez jego uprzedniego uchylenia przez TK. Nie sposób jednak odmówić Sądowi Najwyższemu prawa do interpretowania przepisów budzących wątpliwości.
Sąd Najwyższy umiejętnie przyjął piłkę, wystawioną mu przez Sąd Apelacyjny i efektowną przewrotką strzelił gola władzy politycznej, stwarzając sądom powszechnym narzędzie uchylania decyzji, bez konieczności powoływania się niekonstytucyjność przepisów.
W uchwale Siedmiu Sędziów Sądu Najwyższego z dnia 16 września 2020 r., sygn. akt III UZP 1/20, uznano, że kryterium „pełnienia służby na rzecz totalitarnego państwa” powinno być oceniane na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, w tym także na podstawie indywidualnych czynów i ich weryfikacji pod kątem naruszenia podstawowych praw i wolności człowieka. Sąd Najwyższy uznał, że sama służba w danej instytucji nie jest wystarczająca, lecz należy wykazać, że konkretna osoba podejmowała jakieś dodatkowe czynności, typowe dla państwa totalitarnego, które odróżniały jej pracę od tego, czym zajmują się funkcjonariusze w państwach demokratycznych. Jeśli więc ktoś w Milicji robił co do zasady to samo, co później w Policji, to nie można go za to karać.
Postawienie sprawy w ten sposób otworzyło drogę do uchylania decyzji, bo ZER nie prowadził absolutnie żadnego postępowania dowodowego i nie jest w stanie wykazywać, czym zajmował się konkretny funkcjonariusz.
Można się więc spodziewać, że w tych sprawach, w których postępowanie nie jest zawieszone, odsetek uwzględnionych odwoływań będzie przynajmniej równie wysoki, jak do tej pory. Po 16 października 2023 r. spodziewam się również wzrostu liczny odwieszanych spraw.
Problem osób poszkodowanych ustawą dezubekizacyjną jest jednak daleki od rozwiązania. Tylko nieliczne wyroki zdążyły się już uprawomocnić, a ZER składa apelacje w każdej sprawie. Dzieje się tak z uwagi na to na niewystarczającą liczbę sędziów w wydziałach pracy i ubezpieczeń społecznych w sądach apelacyjnych, która powoduje, że na rozpoznanie apelacji oczekuje się w nich latami. Jedynym efektywnym rozwiązaniem problemu dysponują więc politycy – ZER mógłby po prostu cofnąć apelacje lub zmienić swoje decyzje.
Maciej Sawiński
adwokat