Międzynarodowy Dzień Kobiet to doskonała okazja do przypomnienia, że gwarantowana przez prawo równość kobiet i mężczyzn jest nadal postulatem, a nie opisem rzeczywistości. Nierówności wciąż są obecne w życiu publicznym, domowym, a nawet w języku, o czym opowiedzą Twoje Prawniczki.
Przemoc ekonomiczna
Wydawać by się mogło, iż kwestie ekonomiczne nie powinny określać pozycji małżonków w zawartym przez Nich związku. Deklarowana jest równość i partnerstwo, niestety często można się przekonać, iż są to jedynie puste frazesy. Mimo tego, że żyjemy w trzeciej dekadzie XXI wieku, nadal dla wielu mężczyzn niższe zarobki żony, uprawniają do stosowania różnych form przemocy ekonomicznej.
W jednej ze spraw prowadzonych w naszej kancelarii, małżonkowie, na „życzenie” męża, prowadzili zapiski wszelkich wydatków jakie ponosili w danym miesiącu. Po jego zakończeniu dokonywano podsumowania, i małżonek, który mniejsze kwoty przeznaczył na zaspokojenie potrzeb rodziny, zobowiązany był do zwrotu drugiemu istniejącej różnicy. Z puli tych wydatków wyłączone były sumy przeznaczone np. na fryzjera, kosmetyczkę, siłownię, a więc takie który zaspokajały indywidualne potrzeby. W małżeństwie tym, to żona osiągała niższe dochody, zatem zwykle rachunek okazywał się dla niej niekorzystny. Pomimo wydawać by się mogło oczywistego absurdu takiej relacji, kobieta długi czas funkcjonowała w tym związku. Na szczęście udało Jej się dostrzec, iż takie zachowanie męża nie może być przez Nią akceptowane, i postanowiła mu się przeciwstawić.
Z jeszcze gorszą sytuacją borykała się inna z naszych klientek, która po zawarciu małżeństwa nie pracowała, gdyż opiekowała się dziećmi. Mimo tego, że taki podział obowiązków był wspólną decyzją małżonków, niejednokrotnie słyszała od męża, iż wydaje jego pieniądza, ponieważ sama nie pracuje zawodowo. Nie miało dla Niego znaczenia, że zajęła się wychowanie dzieci, w związku z czym często doba była zbyt krótka na wykonanie wszystkich związanych z tym obowiązków. Uzależnienie finansowe, połączone było ze stopniowym obniżeniem poczucia własnej wartości naszej klientki, gdyż słyszała jedynie krytykę ze strony męża. Mimo doznanych upokorzeń znalazła jednak w sobie siłę, aby powiedzieć dość i zdecydowała się na zakończenie małżeństwa.
Historie te nie są odosobnione, i mimo zmian w społecznej świadomości oraz sposobie postrzegania małżeństwa, niejednokrotnie kobiety muszą mierzyć się z uzależnieniem finansowym, od którego najczęściej długi czas nie mogą się uwolnić. Jednym z gorszych stereotypów na temat małżeństwa jaki kiedyś usłyszałam było stwierdzenie – „Rządzi ten kto więcej zarabia”. Życzę więc wszystkim Kobietom, aby nigdy nie usłyszały tego typu zdania, a gdyby kiedyś zostało do nich skierowane, by nie tylko nie bały się zaprotestować przeciwko takiemu traktowaniu, ale tym bardziej na nie się nie zgodziły.
Paulina Seweryn
radca prawny, mediator
Feminatywy, czyli widoczność kobiet w języku
Tematem, który aktualnie budzi wiele kontrowersji w przestrzeni publicznej jest używanie feminatywów, czyli żeńskich rzeczowników osobowych. Zupełnie bezpodstawnie, ponieważ tych form używano już w przedwojennej Polsce. Słowa takie jak „doktorka” „magistra”, czy nawet „powstanka” na określenie uczestniczek powstania styczniowego z 1863 r. były kiedyś w powszechnym użyciu. Dlaczego zatem teraz, w XXI wieku, wraz z oczekiwanym wzrostem świadomości społecznej, ten temat nieustannie budzi ożywione dyskusje, zyskując zarówno swoich zwolenników, jak i całkiem szerokie grono przeciwników, mających opór przed ich stosowaniem? Panuje społeczna akceptacja na używanie wyrazów takich jak „sprzątaczka” czy „kasjerka”, lecz w przypadku innych zawodów, zwłaszcza tych, które przez długi czas były zarezerwowane dla mężczyzn, to już nie jest takie oczywiste. Problem może tkwić tworzeniu żeńskich odmian profesji, które powoduje powstanie wyrazów, mających w życiu codziennym inne znaczenie, przykładowo od „kominiarza” – „kominiarka”, jako rodzaj czapki, „dyplomata” i odpowiadająca mu „dyplomatka”, czyli rodzaj teczki, „dziekan” i „dziekanka” na określenie urlop dziekańskiego itd. Dla innych kłopotliwe może być ich niekiedy nienaturalne brzmienie, do którego jeszcze nie przywykli i wrażenie utworzenia ich „na siłę”, jak np. „chirurżka” czy „socjolożka”.
Warto wspomnieć o coraz częstszej obecności zarówno męskich form jak i ich żeńskich odpowiedników w języku prawnym. W ustawie o zawodach pielęgniarki i położnej, jest art. 8, który w ust. 1 stanowi, że „osobie posiadającej prawo wykonywania zawodu przysługuje prawo posługiwania się tytułem zawodowym „pielęgniarka” albo „pielęgniarz”, „położna” albo „położny”. Na kanwie tego, kilka miesięcy temu, Okręgowa Rada Lekarska w Warszawie wystosowała apel do ministra zdrowia o zmianę ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która umożliwi umocowanie prawne żeńskich odpowiedników tytułów zawodowych lekarza oraz lekarza dentysty, tj. tytułu „lekarka” oraz „lekarka dentystka”. Feminatywy można znaleźć również w ustawie o radcach prawnych, gdzie obok „aplikanta” figuruje „aplikantka” czy w ustawie o cmentarzach i chowaniu zmarłych, gdzie znajdziemy formę „małżonek(ka)”.
Język nieustannie podlega ewolucji i do tego zjawiska odniosła się także Rada Języka Polskiego przy Prezydium PAN w 2019 r., która przyjęła stanowisko, że większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw. Uznała, że „w polszczyźnie potrzebna jest większa, możliwie pełna symetria nazw osobowych męskich i żeńskich w zasobie słownictwa. Stosowanie feminatywów w wypowiedziach, jest znakiem tego, że mówiący czują potrzebę zwiększenia widoczności kobiet w języku i tekstach”.
Brak używania feminatywów w języku, podtrzymuje stereotypy i wywołuje skojarzenia, że niektóre role społeczne są zarezerwowane wyłącznie dla mężczyzn. Ich obecność w języku polskim jest więc potrzebna, nie tylko dlatego, że daje kobietom równoprawne miejsce w słowniku, ale zwiększa świadomość kobiet i wzmacnia ich rolę zarówno w pewnych zawodach, jak i w każdej sferze życia.
Jedno jest jednak pewne – dyskusja o formach żeńskich zawodów trwa od ponad stu lat i niewiele wskazuje na to, by szybko miała się zakończyć.
Karolina Stachura
aplikantka radcowska
Równe w sporcie
Równość kobiet to znany, ale bardzo często pomijany temat. Ile razy w swoim życiu jako kobieta czułaś się pominięta? Ile razy w życiu byłeś świadkiem dyskryminacji kobiety w Twojej obecności?
Feminizm cały czas wydaje się być pojęciem mocno egzotycznym, wymyślnym, nowym, ale nic bardziej mylnego. Prawo do równości kobiet i mężczyzn znajdziemy w samej Konstytucji RP, a konkretnie w Art. 33, który jasno mówi, że : Kobieta i mężczyzna w Rzeczypospolitej Polskiej mają równe prawa w życiu rodzinnym, politycznym, społecznym i gospodarczym, mają w szczególności równe prawo do kształcenia, zatrudnienia i awansów, do jednakowego wynagradzania za pracę jednakowej wartości, do zabezpieczenia społecznego oraz do zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych i odznaczeń.
Niby tak oczywiste i prozaiczne, a tak często zapominane. Czy ten problem pozostaje wyłącznie w obrębie prawa? Otóż nie.
Kobiety dokonują przełomowych odkryć naukowych, tworzą jedne z najcenniejszych dzieł sztuki, czy zdobywają medale najwyższych rangą imprez sportowych, a nadal zmuszone są upominać się o swoje prawa.
Kto mógłby pomyśleć, że w XXI wieku, kobietom będzie brakowało funduszy do rozwoju, by uzyskać poziom światowy.To problem zauważalny wśród profesjonalistek, gdzie drużyny damskie otrzymują znacznie mniejsze fundusze na rozwój niż drużyny męskie, co argumentowane jest osiąganiem dużo słabszych wyników. Tutaj właśnie dochodzimy do sedna absurdu. W jaki sposób rozwinąć damską drużynę nie posiadając odpowiedniego sprzętu czy miejsca do treningu?
Czy to koniec kuriozalnych sytuacji? Niestety nie. Dyskryminacja jest zauważalna również w mniej profesjonalnym, sportowym środowisku. Problem ujawnia się w sportach kontaktowych, takich jak kickboxing, zapasy czy boks. Większość klubów organizuje treningi grup mieszanych, na które mogą uczęszczać zarówno kobiety jak i mężczyźni. Sam zamysł – doskonały, rozwój dla obu płci, doskonalenie techniki, możliwość zmierzenia się z silniejszym, jak i słabszym fizycznie przeciwnikiem/przeciwniczką. I tutaj właśnie pojawia się problem, mężczyźni boją się, nie chcą, unikają kontaktów sportowych z kobietami. Mając do wyboru partnera treningowego, wybierają mężczyznę. Ograniczając tym samym możliwość progresu. Smutne, tym bardziej będąc świadomym, że kobiety to niesamowicie silna fizycznie jak i psychicznie płeć, która skutecznie dąży do odwrócenia sytuacji.
Adrianna Marzec
asystentka prawna