Prokuratura Krajowa opublikowała statystyki za 2022 rok. Wynika z niego, że uniewinnieniem w I instancji skończyło się tylko 1,93% spraw (5.901/304.568), pomimo że prokurator był obecny na sali sądowej tylko w 22,94% spraw (69.880/304.568). Polska prokuratura jest więc zabójczo skuteczna. Czy oznacza to, że składa się z samych wybitnych prawników, którzy nokautują obrońcę, nawet gdy nie ma ich w sądzie? Czy może jednak tajemnica sukcesu prokuratury leży gdzie indziej?
Brzydkie słowo na K
Kontradyktoryjność. To zasada, która oznacza, że proces sądowy jest sporem dwóch równorzędnych stron, a sąd pełni w nim rolę bezstronnego arbitra. W kontradyktoryjnym procesie sąd nie prowadzi żadnego śledztwa i niczego nie udowadnia. Nie wyręcza też stron. Jego zadaniem jest ocena dowodów przedstawionych przez strony i wydanie wyroku. Kontradyktoryjny proces, to taki, jaki wszyscy znamy z amerykańskich filmów i seriali. Dla mnie brzmi super!
Tu jest Polska
Niestety polski proces karny nie jest oparty na tej zasadzie. Obowiązywała ona tylko przez kilka miesięcy – pomiędzy 1 lipca 2015 r., a 14 kwietnia 2016 r. Reforma kodeksu postępowania karnego, która ją wprowadziła była opracowywana i dyskutowana latami, a samą nowelizację opublikowano w 2013 i odroczono jej wejście w życie o 2 lata, tak by wszyscy uczestnicy procesu mogli się do niej przygotować.
Co w takim razie spowodowało wycofanie się z tej reformy? Według ówczesnego wiceministra sprawiedliwości, sędziego Łukasza Piebiaka, nie możemy mieć kontradyktoryjnego procesu, bo… prokurator nie miałby w nim szans z obrońcą:
Proces kontradyktoryjny w tym stanie Prokuratury, który mieliśmy na dzień 1 lipca 2015 r., i niestety mimo zmian, mamy nadal, a zatem założenie, że mamy pojedynek równych sobie przeciwników (prokuratora i obrońcy) to fikcja. W aktualnym stanie rzeczy nie mogło być bowiem mowy choćby o tym, aby autor aktu oskarżenia mógł go faktycznie popierać przed sądem. Prowadzenie procesu kontradyktoryjnego w tych warunkach można byłoby porównać do ringowego pojedynku Andrzeja Gołoty, np. z panią mecenas. Formalnie – 1 na 1, ale faktycznie – żadnych realnych szans. Dobry obrońca byłby także w stanie rozłożyć na łopatki przeciętnego prokuratora, a z punktu widzenia państwa nie można godzić się na to, aby z powodu wad strukturalnych urzędu oskarżyciela publicznego, przestępcy chodzili po ulicach. Mam nadzieję, że dojdziemy kiedyś do takiej sytuacji, że urząd prokuratorski zostanie zreformowany na tyle, aby umożliwić – zachowując terminologię sportową – walkę przeciwników w tej samej kategorii wagowej
(Wywiad mec. Joanny Parafianowicz z Wiceministrem Sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem z dnia 4 maja 2016 r. https://pokojadwokacki.pl/rozmowa-z-wiceministrem-sprawiedliwosci-lukaszem-piebiakiem/)
To kto w takim razie walczy z obrońcą, jeśli prokurator jest za słaby?
Niestety robi to sąd. Zwracam uwagę, że cytowany wyżej wiceminister był zarazem sędzią. Wydawałoby się, że domniemanie niewinności dla sędziego powinno być oczywistością. Za winnego przestępstwa może być uznana tylko osoba skazana prawomocnym wyrokiem.
Art. 42 ust . 3 Konstytucji RP
Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Art. 5 § 1 kodeksu postepowania karnego
Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu.
Tymczasem wg cytowanej wypowiedzi uniewinnienie oznacza, że przestępca uniknął kary. To nic innego, jak…
Według „kontradyktoryjnej” nowelizacji kodeksu postępowania karnego, jednym z celów procesu karnego było to, by „osoba, której nie udowodniono winy” nie poniosła odpowiedzialności karnej. W świetle konstytucyjnej zasady domniemania niewinności, jest oczywiste, że osoba, której nie udowodniono winy jest niewinna. Dla polskiego ustawodawcy z 2016 r. osoba to jednak nie to samo, dlatego stosowny przepis mówi teraz o „osobie niewinnej”.
Koncepcja domniemania winy nie jest jednak dziełem aktualnej władzy politycznej. Jej prawdziwym twórcą są…
Wolne Sądy
To właśnie ich orzecznictwo doprowadziło do odwrócenia podstawowej zasady prawa i tego, że niewinność trzeba udowodnić. Doskonale opisał to sędzia Wojciech Jankowski w dwuczęściowym artykule pt. „Zasada domniemania niewinności –dlaczego praktyka tak różni się od teorii?”:
W sytuacji idealnej wszyscy uczestnicy procesu karnego, zarówno sensu stricto (strony, pełnomocnicy, obrońcy, organy procesowe), jak i sensu largo (dziennikarze, obserwatorzy, komentatorzy), powinni przy ocenie osoby, przeciwko której postępowanie się toczy, mieć na uwadze wszystkie ww. racje. Poniżej postaram się przedstawić przyczyny, które sprawiają, że mimo ogólnej świadomości obowiązywania zasady domniemania niewinności tak naprawdę obowiązuje ona w ograniczonym zakresie, a w niektórych przypadkach nie obowiązuje w ogóle.
To artykuł z 2013 r. Dekadę później zasada domniemania niewinności nie obowiązuje jeszcze bardziej. W ubiegłym roku prowadziłem sprawę, w której Sąd Odwoławczy uchylił wyrok uniewinniający mojego klienta, stwierdzając, że uniewinnienie było przedwczesne, więc przy zebranym materiale dowodowym oskarżony powinien był zostać skazany.
2 w 1 czyli sędzia-oskarżyciel
Jeśli obowiązuje domniemanie niewinności, to oskarżony nie musi niczego dowodzić. W procesie karnym udowadniamy winę.
Tymczasem w polskim procesie oskarżyciel może ograniczyć się do wniesienia aktu oskarżenia, a dalej już wyręczy go sąd.
Najlepszym dowodem na to jest fakt, że dzięki orzecznictwu sądów, prokurator nie musi nawet wskazywać faktów, które zamierza udowodnić. Zgodnie z art. 168 § 2 kodeksu postępowania karnego, strona, która wnosi o przeprowadzenie jakiegoś dowodu, np. przesłuchanie świadka, musi wskazać fakt, który zamierza w ten sposób udowodnić. Tymczasem prokurator nie musi tego robić, bo sądy odpowiednio zinterpretowały przepis wg którego akt oskarżenia zawiera wykaz dowodów, których przeprowadzenia domaga się oskarżyciel.
Skoro prokurator nie podaje faktów, które mają być wykazane poszczególnymi dowodami, to musi wyręczyć go sąd. Siłą rzeczy będą to fakty niekorzystne dla oskarżonego, bo przecież tylko wina podlega udowodnieniu. Skoro to sąd wskazuje fakty, które należy udowodnić na niekorzyść oskarżonego, to trudno uznać go za obiektywnego arbitra.
Jeżeli pomimo całej aktywności sądu w prowadzeniu dowodów nadal nie są one wystarczające do skazania, sąd wcale nie musi uniewinnić oskarżonego, lecz może dać drugą szansę prokuratorii i wyznaczyć mu termin na uzupełnienie śledztwa. W jednej ze spraw, które aktualnie prowadzę Sąd zrobił to już trzykrotnie, za każdym razem dając prokuratorowi sześć miesięcy.
To wszystko powoduje, że sąd jest systemowo stawiany po stronie oskarżyciela. Nie można być jednocześnie policjantem i obiektywnym arbitrem, który na równi waży stanowiska oskarżyciela i oskarżonego.
Do tego dochodzi autentyczne przekonanie dużej części sędziów, że ich rolą nie jest obiektywne rozstrzyganie sporu, tylko pomoc w ściganiu przestępców.
Zaznaczam, że sędzia Maciej Czajka w tej wypowiedzi nie przedstawia swojego poglądu, lecz obserwację dot. działania innych sędziów.
W uzasadnieniach wyroków skazujących widać automatyzm – funkcjonariusz Policji lub innej podobnej służby zawsze jest obiektywny i mówi prawdę, natomiast oskarżony zawsze kłamie, a jego wyjaśnienia są tylko z góry przyjętą linią obrony i właściwie dowodzą winy.
A może cała prawda wychodzi na jaw w śledztwie?
W odpowiedzi na to pytanie zacytuję policjanta ze słynnego krakowskiego Archiwum X, jednostki badającej niewyjaśnione zbrodnie sprzed lat:
Proszę mi powiedzieć, co to znaczy wszechstronne wyjaśnienie sprawy? To jest postawienie człowieka w roli Boga. To jest niemożliwe. Musi pan wiedzieć, kto mówi prawdę, a kto nie. Ktoś powie, że to jest irracjonalne, subiektywne i pewnie będzie miał rację. Tylko że jeden człowiek ma zdolność do tego, a drugi nie będzie miał tej zdolności. Gdybym nie poszedł jakąś jedną wersją, to bym się rozmydlił po prostu. Nie doszedłbym do niczego. Pozostałyby same wątpliwości
Mateusz Baczyński „Sukcesy i kontrowersje. Prawdziwe oblicze Archiwum X”, artykuł z 28 października 2020 r.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/sukcesy-i-kontrowersje-prawdziwe-oblicze-archiwum-x/0fjbw8h
Ta wypowiedź jest zgodna z moim doświadczeniem – w śledztwie, a często również w sądzie nie ma miejsce na rozważanie różnych wersji wydarzeń.
Dla bohatera artykułu zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść oskarżonego oznacza, że gdy wina jest wątpliwa, to i tak należy skazać, tyle że łagodnie.
Aczkolwiek była to jedynie wskazówka dla sędziów, że jeśli nie są pewni werdyktu, to żeby karali łagodniej. Ale nie, żeby nie karali w ogóle.
Właśnie dlatego wielu prawników nazywa skazanie na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu „polskim uniewinnieniem”.
Oczywiście niewielu sędziów w uzasadnieniu wyroku skazującego napisze wprost, że mieli wątpliwości co do winy. Czasem jednak wysokość wymierzonej kary sprawia, że nie sposób pomyśleć inaczej. Przykładowo w jednej z moich spraw klient w pierwszej instancji został skazany za 120 oszustw na 1 rok pozbawienia wolności w zawieszeniu (został na szczęcie uniewinniony na skutek apelacji). W innej prokurator wnosił o wymierzenie oskarżonemu 100 stawek dziennych grzywny w wysokości 30 zł. Stawka dzienna grzywny ma być odbiciem majątkowych i zarobkowych możliwości oskarżonego. Tymczasem oskarżony w tej sprawie deklarował 6 –cyfrowe miesięczne zarobki. Ostatecznie Sąd w ogóle odstąpił od wymierzenia kary, ale go skazał.
Po co nam właściwie sądy karne?
Liczni politycy, prokuratorzy, opinia publiczna i znaczna część sędziów, uznają, że celami procesu karnego są pociągnięci sprawcy do odpowiedzialności, powstrzymanie sprawy przed popełnianiem dalszych przestępstw, ukaranie go i zaspokojenie w ten sposób społecznego poczucia sprawiedliwości.
Tymczasem historia pokazuje, że z tym wszystkim władza wykonawcza doskonale radzi sobie bez sądów. Nawet lepiej, bo tak rozumiana sprawiedliwość może być szybka, widowiskowa, a tym samym społecznie efektywna. Egzekwowanie sprawiedliwości przez siły zbrojne lub porządkowe, sankcjonowany przez prawo lincz, czy procesy doraźne, uproszczone w maksymalny sposób są w stanie spełnić wszystkie te zadania. Kontradyktoryjna procedura sądowa tylko wszystko opóźnia.
Uważam więc, że współczesny proces karny wyewoluował w celu ochrony jednostki przed arbitralną przemocą władzy. Jego celem jest ochrona słabego przed wszechwładnym. Sądy karne są nam potrzebne właśnie po to, by oskarżony mógł się bronić. Tymczasem to właśnie ta funkcja procesu jest u nas konsekwentnie ograniczana.
And justice for all
Sprawiedliwość to pojęcie abstrakcyjne – każdy ma swoją wizję. Ten sam wyrok sądu karnego może być odmiennie oceniany przez różne osoby.
Z mojej zawodowej perspektywy jedyna sprawiedliwość możliwa do osiągnięcia w rzeczywistości to tzw. sprawiedliwość proceduralna. Mówiąc prosto – uczciwy proces. Bez względu na rozstrzygnięcie, które sam bym wydał w danej sprawie na miejscu sądu, uznaję za sprawiedliwe każde rozstrzygnięcie wydane przez bezstronny sąd, po przeprowadzeniu procesu w pełni zgodne z obowiązującą procedurą, w którym strona mogła w pełni korzystać ze wszystkich uprawnień, przyznanych jej przez przepisy. Niesprawiedliwym będzie dla mnie wyrok, który zapadł po procesie, w którym sąd blokował stronie możliwość udowodnienia swoich racji i sprzyjał jej oponentowi.
Jak się bronić?
Przy takim modelu procesu szanse na uniewinnienie są znikome. Paradoksalnie tym większa jest rola obrońcy, który powinien zacząć działać w sprawie jak najwcześniej, najlepiej już od pierwszego przesłuchania w śledztwie. Gdy niewinności trzeba udowodnić, to nie warto tego robić po amatorsku, bo stawką jest nasza reputacja, majątek i wolność.
Podkreślam też, że nie wszyscy sędziowie mylą swoją rolę z szeryfem. Dobry sędzia potrafi sprawiedliwie zastosować nawet złe przepisy. Wielu z nich nadal właściwie dostrzega ciężar dowodu, a przynajmniej nie blokują inicjatywy dowodowej obrońcy.
Na zakończenie dziękuję bardzo za udostępnienie statystyk i za inspirację dr Dominice Czerniak z Katedry Postępowania Karnego, Wydziału Prawa, Administracji i Ekonomii Uniwersytetu Wrocławskiego.
Maciej Sawiński
adwokat