Priorytetem nowego rządu oraz większości parlamentarnej, która go wyłoniła jest przywrócenie praworządności. Powrót do stanu, w którym władze publiczne działają na podstawie i w granicach prawa, a Konstytucja jest najwyższym prawem jest ze wszech miar pożądany. Wiemy też dobrze, jak ten docelowy stan powinien wyglądać. Nie wiadomo tylko jak go osiągnąć.
Wola Narodu ponad prawem
Wkrótce po wyborach w 2015 r. zwycięska większość zaczęła lansować tezę, że wygrana daje jej legitymację do wprowadzania zmian ustrojowych, a konstytucyjne ograniczenia nie mogą im stanąć na przeszkodzie, bo „dobro Narodu jest ponad prawem”. Wyrazicielem tej woli jest oczywiście aktualna władza, co lapidarnie wyraził 26 listopada 2015 r. Kornel Morawiecki:
„Prawo jest ważną rzeczą, ale prawo to nie świętość. Przecież pani pytała o przyzwoitość – nad prawem jest dobro Narodu! Jeśli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać to za coś, czego nie możemy naruszyć i zmienić. To mówię – prawo ma służyć nam! Prawo, które nie służy narodowi to jest bezprawie!”
https://www.youtube.com/watch?v=OK4maOASQIs
Ten pogląd stoi w rażącej sprzeczności z Konstytucją RP:
Preambuła:
(…) my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej – ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej
jako prawa podstawowe dla państwa (…)
Art. 8
1. Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej.
Art. 4
1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.
Art. 10
1. Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej.
2. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały.
Art. 7
Organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa.
Art. 235 ust. 4
Ustawę o zmianie Konstytucji uchwala Sejm większością co najmniej 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów oraz Senat bezwzględną większością głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby senatorów.
Jak widać pogląd, że jakieś mityczne „dobro Narodu” jest ponad prawem nie ma żadnej racji bytu, a do zrozumienia tego wystarczy elementarna logika i czytanie ze zrozumieniem. Z przytoczonych przepisów jasno wynika, że:
- Naród ustanowił Konstytucję RP najwyższym prawem.
- W zakresie stanowienia prawa Naród sprawuje władze za pośrednictwem Sejmu i Senatu.
- Sejm i Senat muszą działać w granicach i na podstawie prawa.
- Z powyższego wynika, że prawo JEST wolą Narodu, dokonaną poprzez odpowiedni wybór Sejmu i Senatu, więc nie można twierdzić, że owa wola jest PONAD prawem. Gdyby Naród miał wolę zmienić Konstytucję to wybrałby taki skład parlamentu, który pozwalałby na osiągnięcie partii rządzącej większości 2/3 w Sejmie i bezwzględnej większości w Senacie.
Polska w ruinie
W 2015 r. Prawo i Sprawiedliwość prowadziło kampanię wyborczą m.in. pod hasłem „Polska w ruinie”. Miało być ono diagnozą stanu kraju pod rządami poprzedników, ale okazało się obietnicą, przynajmniej w odniesieniu do systemu prawnego.
Proste fundamenty konstytucyjne, które przytoczyłem wyżej poszły w odstawkę i rozpoczął się proces przekształcania ustroju. Jedynie tytułem przykładu można wymienić następujące kroki na drodze do prawnego nihilizmu, z którym mierzymy się dzisiaj.
Pierwszym krokiem był wybór trojga sędziów Trybunału Konstytucyjnego na miejsca, które zostały już obsadzone. Następnie władza wykonawcza stwierdziła, że może oceniać wyroki TK i pozbawiać je skutków prawnych, poprzez odmowę publikacji w Dzienniku Ustaw.
Zgodnie z tym trendem, Prezydent RP ułaskawił osoby , które nie były jeszcze skazane, ogłaszając, że wyręcza w ten sposób wymiar sprawiedliwości.
Wkrótce później rozpoczął się atak politycznej części władzy na sądy. Sędziowie zostali przedstawieni właściwie jako grupa przestępcza. Kadencja Krajowej Rady Sądownictwa została przerwana, a miejsca sędziów sądów powszechnych w składzie tego organu zostały obsadzone przez Sejm osobami, które swoim późniejszym działaniem dowiodły, że nie są godne sprawować funkcji sędziego.
Trybunał Konstytucyjny został stopniowo obsadzony osobami podobnego autoramentu, które nawet nie próbują ukrywać swojej politycznej usłużności.
Pomimo trwającej pandemii, nie wprowadzono żadnego z konstytucyjnych stanów nadzwyczajnych, które zastąpiono niekonstytucyjnymi stanami epidemii i zagrożenia epidemicznego. Pozwalało to na zastosowanie ograniczeń praw i obowiązków obywateli, na podstawie przepisów identycznych do obowiązujących np. w stanie klęski żywiołowej, jednak bez związanych z tym ograniczeń dla władzy publicznej.
W trakcie epidemii zorganizowano korespondencyjne wybory, na podstawie przepisów, które jeszcze nie weszły w życie.
Usłużny władzy tzw. Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, drastycznie ograniczający prawo przerywania ciąży, co spotkało się z falą protestów, które zaskoczyły władze. Spotkały się one z brutalną reakcją Policji.
Ta ostatnia służba stała się powszechnie postrzegana jako zbrojne ramię partii rządzącej, a nie instytucja, zapewniająca obywatelom bezpieczeństwo. Prokuratura konsekwentnie odmawia prowadzenia śledztw przeciwko osobom, związanym z władzą lub natychmiast je umarza.
Wymienienie wszystkich przykładów jawnego łamania prawa przez przedstawicieli władz publicznych rozciągnęłoby ten post do rozmiarów książki telefonicznej. Ważniejszy jest jednak ich efekt. Po ośmiu latach, podczas których Polska postawiła wszystko na prawa człowieka (a tym człowiekiem był Jarosław Kaczyński) osiągnęliśmy stan, który określam jako postprawo.
Postprawo
W związku kampanią referendalną ws. brexitu oraz kampanią wyborczą w USA, która doprowadziła do wybrania Donalda Trumpa na prezydenta, wydawnictwo Oxford Dictionaries przyznało tytuł słowa roku 2016 „postprawdzie”.
Postprawda nie oznacza kłamstwa, tylko sytuację, w której ocena jakiegoś twierdzenia pod kątem zgodności z rzeczywistością w ogóle nie ma znaczenia.
Posługiwanie się oczywistymi kłamstwami zostało dopuszczone jako standardowa metoda debaty publicznej. Dzięki mediom społecznościowym i tzw. mediom tożsamościowym, czyli tradycyjnej telewizji i prasie, które jednak otwarcie służą określonej opcji politycznej, od kilku lat mierzymy się z bezprecedensową falą dezinformacji. Każdemu faktowi można przeciwstawić „fakt alternatywny”. Zalew sprzecznych narracji i brak czasu, a często możliwości weryfikacji informacji, sprawiają, że wszystko staje kwestią poglądów, a nie faktów.
Lekarstwem na kłamstwo było dowiedzenie nieprawdziwości danego twierdzenia. W przypadku postprawdy ten sposób zupełnie nie działa.
Podobnie jest z postprawem. Rządy PiS doprowadziły do sytuacji, w której treść przepisów oraz ich interpretacja, utrwalona w orzeczeniach sądów i literaturze prawniczej straciły na znaczeniu. Każde rozstrzygnięcie jest oceniane wyłącznie przez pryzmat poglądów komentującej je osoby.
Norma prawna zmienia się wraz z sytuacją faktyczną, mimo że tekst przepisu pozostaje niezmieniony. Coś, co wczoraj było nieważne, dzisiaj jest zupełnie w porządku, bo akurat służy to osobie oceniającej.
Doskonałym sposobem legitymizacji postprawa było zniszczenie Trybunału Konstytucyjnego. Aktualnie instytucja działająca pod tą nazwą nie jest sądem konstytucyjnym, tylko narzędziem zmiany przepisów, gdy PiS akurat nie może uzyskać odpowiedniej większości lub chce nadać swoim działaniom pozory legalności.
Patolegislacja, w postaci przepisów tworzonych bez konsultacji, w czasie, w którym nie sposób byłoby napisać nawet dobrej umowy cywilnoprawnej, jest kolejnym elementem budowy państwa postprawa.
Doskonałym przykładem takiej praktyki są rozporządzenia regulujące nasze życie podczas pandemii COVID 19. Pisane naprędce w nocy, zapewne przez anonimowego pracownika ministerstwa, który stanął przed trudnym zadaniem zdekodowania mętnego monologu, wygłoszonego na konferencji prasowej.
Prawo, w rozumieniu jego konstytucyjnych źródeł, nie jest w tym przypadku realnym systemem norm, a jedynie pozbawionym treści wymogiem formalnym, legitymizującym arbitralne decyzje. O treści naszych praw i obowiązków nie decyduje tekst ustawy, tylko np. policjant, interweniujący w konkretnej sytuacji.
Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci Konstytucją
Co gorsza, „wykładnia sytuacyjna” szybko przestała być domeną obozu władzy. Zaczęli się nią posługiwać również obrońcy praworządności, tacy jak sędziowie, czy autorytety prawnicze. W obiegu publicznym pojawiały się najdziwniejsze pomysły, zmierzające do wykorzystania aktualnych przepisów w zupełnie nowy sposób, jako narzędzia delegitymizacji władzy.
Doskonałym przykładem takiej absurdalnie kreatywnej wykładni, był pomysł prof. Ewy Łętowskiej na przejęcie obowiązków Prezydenta RP przez Marszałka Senatu po 10 maja 2020 r., kiedy to miały się odbyć, ostatecznie odwołane, wybory prezydenckie. Zdaniem Pani Profesor, doszło wtedy do opróżnienia urzędu Prezydenta RP. Podstawą prawną tego poglądu miał być art. 131 ust. 2 i 3 Konstytucji RP (https://oko.press/letowska-te-wybory-nie-beda-konstytucyjne-ja-bym-zostawila-szwindel-wladzy-w-jego-paskudnej-nagosci):
2. Marszałek Sejmu tymczasowo, do czasu wyboru nowego Prezydenta Rzeczypospolitej, wykonuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej w razie:1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej,
2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej,
3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze,
4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego,
5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu.
3. Jeżeli Marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej, obowiązki te przejmuje Marszałek Senatu.
Zdaniem prof. Łętowskiej doszło do wakatu na urzędzie Prezydenta RP z przyczyny niewymienionej w ust. 2, a to z kolei miałoby oznaczać, że Marszałek Sejmu nie może wykonywać obowiązków Prezydenta RP, więc zgodnie z ust. 3 przechodzą one na Marszałka Senatu.
Zapewne ta wykładnia nie miała żadnego związku z faktem, że funkcję Marszałka Senatu piastował akurat polityk ówczesnej opozycji.
Stan gry
15 października 2023 r. żyliśmy w państwie, w którym prawo przestało być czymś obiektywnym i stało się jedynie formalną otoczką egzekwowania woli silniejszego.
Parlament mógł uchwalić dowolną ustawę, a jej zgodność z Konstytucją RP nie mogła zostać poddana prawidłowej kontroli.
Organy władzy wykonawczej mogły dowolnie łamać przepisy bez ryzyka pociągnięcia kogokolwiek do odpowiedzialności, a z dużymi szansami na legitymizację takich działań przez upolitycznioną część sądownictwa.
Sądownictwo z kolei znajdowało się w stanie wojny domowej. Tysiące sędziów zostało powołanych z udziałem wadliwie obsadzonej Krajowej Rady Sądownictwa, co sprawia, że część pozostałych sędziów odmawia im w ogóle statusu sędziego. Część sądów nadal kieruje pytania prawne do Trybunału Konstytucyjnego i kieruje się jego orzecznictwem, podczas gdy inna ignoruje istnienie tego organu. Część sądów odmawia stosowania przepisów, które uznaje za niekonstytucyjne, podczas gdy inna twierdzi, że bez ich uchylenia przez Trybunał Konstytucyjny jest nimi związana. Niektóre Sądy stosują w swoim orzecznictwie prawo międzynarodowe i unijne, podczas gdy inne dają prymat przepisom krajowym. Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy, w zależności od składu, który wydał dane orzeczenie, nie są uznawane przez międzynarodowe trybunały za legalnie działające sądy.
Ta patologiczna sytuacja spowodowała, że duża część z nas zapragnęła zmiany. Prawo i Sprawiedliwość straciło większość parlamentarną oraz rząd. Nie zakończyło to jednak automatycznie opisanych wyżej patologii.
Przeciwnie – okres transformacji dopiero się rozpoczyna.
Reset
Sąd Najwyższy, Trybunał Konstytucyjny czy Krajowa Rada Sądownictwa są konstytucyjnymi organami i nie można ich zlikwidować ani prawnie ubezwłasnowolnić zwykłymi ustawami. Sędziowie są co do zasady nieusuwalni, więc nawet najbardziej upadli spośród nich nie mogą zostać pozbawieni stanowisk drogą jakiejś specustawy lub decyzjami administracyjnymi. Ustawy uchwalone w ostatnich ośmiu latach nadal obowiązują i władza wykonawcza jest zobowiązana je stosować.
Jedynym, niepodważalnie legalnym sposobem poradzenia sobie z tymi problemami byłaby nowelizacja Konstytucji RP. Aktualna większość parlamentarna nie ma jednak wystarczającej liczby głosów.
Zwalczanie bezprawia bezprawiem
Aktualny rząd i większość parlamentarna, która go wspiera stanęła przed zadaniem budowy demokratycznego państwa prawa, jednak nie dysponuje jedynym narzędziem, zdatnym do tego celu. Teoretycznie mamy więc do czynienia z koniecznością tolerowania szeregu istniejących patologii, z częściowym paraliżem sądownictwa i upolitycznionym Trybunałem Konstytucyjnym na czele.
Sposób naprawy sytuacji w mediach publicznych sugeruje jednak, że możemy spodziewać się zdecydowanych działań, zmierzających do wyrwania poszczególnych instytucji spod faktycznej władzy Prawa i Sprawiedliwości. Do legitymizacji tych działań służy kreatywna wykładnia przepisów, zmierzająca, zdaniem wspierających ją osób, do wcielenia w życie „ducha Konstytucji”.
Takie działania znajdują aprobatę autorytetów prawniczych, m. in. wspominanej już prof. Łętowskiej. https://konstytucyjny.pl/czego-moze-nas-nauczyc-kryzys-medialny/
Litera prawa przestaje być czymś istotnym, a jej naruszanie w słusznym celu staje się uzasadnione. W prosty sposób ujęła to prof.. Kim Scheppele, amerykańska socjolożka, badaczka prawa i polityki z uniwersytetu Princeton, w rozmowie z red. Jackiem Żakowskim, w tygodniu Polityka https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2236218,1,zdelegalizowac-kaczynskiego-trumpa-i-orbna-czyli-jak-naprawic-kraj-po-populistach-bedzie-wrzask.read:
„Czyli prawdziwe konstytucje są w głowach społeczeństw…
Tak!… a władza chce używać pisanej konstytucji tak, by tworzyć jakiś inny porządek.
W tym problem. Kiedy konstytucja pisana nie jest zgodna z konstytucją, którą ludzie mają w głowach, porządek konstytucyjny staje się niebezpiecznie kruchy. Modna teoria mówi, że pisana konstytucja musi być społecznie „wyobrażona”, czyli postrzegana przez ludzi jako wspólna wizja. Może nie jako obraz tego, co teraz się dzieje, ale jako idea wskazująca drogę do stanu właściwego.”(…)
„Czyli konstytucja jest niekonstytucyjna, kiedy podważa sens istnienia konstytucji?
Właśnie tak. W Princeton uczę rządów prawa przyszłych funkcjonariuszy publicznych. Jedną z rzeczy, które próbuję im wpoić, jest to, że legalność i słuszność to dwie różne rzeczy. Legalne jest to, co zgodne z przepisami. Słuszne jest to, co daje stabilność demokracji. Legalność to rządy aktualnej większości. Słuszność to pilnowanie, by inna większość realnie mogła przejąć władzę, gdy większość społeczeństwa będzie tego chciała.”
Moim zdaniem nie różni się to absolutnie niczym od, cytowanego wyżej, poglądu Kornela Morawieckiego.
Po owocach ich poznacie
Stoimy aktualnie przed dylematem, czy można łamać złe prawo, aby przywrócić prawidłowe funkcjonowanie państwa prawa. Już samo pytanie zawiera w sobie logiczną sprzeczność. W praktyce więc jedynym kryterium osądu staną się skutki takich działań. Uważam, że możliwe są tu trzy scenariusze.
W optymistycznej wersji wydarzeń, aktualna większość rządząca przeforsuje zmiany prawa, które uniezależnią działanie sądownictwa od wpływów politycznych i sprawią, że działania wszelkich władz publicznych będę poddane realnej kontroli pod kątem zgodności z prawem. Zostanie w ten sposób ukształtowany system, odpowiadający mniej więcej standardom państw tzw. starej Unii Europejskiej. Jednocześnie zmiany te będą na tyle korzystne dla większości obywateli, że nie wybiorą oni ponownie partii, która będzie dążyć do zastąpienia takiego systemu autorytaryzmem. Być może z biegiem czasu dojdzie do utworzenia się większość konstytucyjnej, która będzie w stanie doprowadzić system prawny do stanu pełnej zgodność z Konstytucją RP.
W wersji pesymistycznej, nowa większość ograniczy się do usunięcia wpływów poprzedników na instytucje władzy publicznej, ale nie zrezygnuje z łamania przepisów, uzasadnionego stanem wyższej konieczności. Takie działania ugruntują państwo postprawa, a jednocześnie nie dadzą większości społeczeństwa oczekiwanego odczucia poprawy, co w konsekwencji spowoduje powrót władzy do rąk ugrupowań o jawnie autorytarnych poglądach.
Najbardziej prawdopodobny jest wariant mieszany, czyli ograniczone zmiany na lepsze, przy ciągłej niepewności, co do możliwości powrotu autorytaryzmu. Legislacja się poprawi, a prawo odzyska w miarę walor obiektywnie obowiązującego systemu norm. Będzie wiadomo, czy dany sąd jest sądem i jakie przepisy obowiązują. Nie będzie represji wobec żadnych grup społecznych. Jednocześnie polityczne gałęzie władzy co jakiś czas będą posuwały się do działań bezprawnych, powołując się na ducha prawa, a prawnicze autorytety będą produkowały kreatywne interpretacje, które można streścić hasłem „Jeśli czegoś nie wolno, a bardzo się chce, to można.” Przypadki ułomnej legislacji, czy wadliwego funkcjonowania sądów będą tłumaczone dokładnie tak, jak miało to miejsce przez ostatnie 30 lat, czyli tym, że Polska jest państwem w okresie transformacji.
Wiem, że ta „przepowiednia” nie brzmi optymistycznie, ale trzeba na nią spojrzeć przez pryzmat ostatnich ośmiu lat. Jeśli porównamy ją nie z wyobrażonym, idealnym stanem, lecz sytuacją, w której realnie przyszło nam do niedawna żyć, to trzeba ją ocenić jako prawdziwą dobrą zmianę.
Maciej Sawiński
adwokat