Dzisiejsze case study nie będzie opisem kolejnej batalii sądowej. Tym razem, aby nasz klient osiągnął pełen sukces, wystarczyło… wnieść pozew. Ale od początku.
PROBLEM
Do kancelarii zgłosili się przedstawiciele spółki zajmującej się m.in. handlem i obróbką drewna. Stan faktyczny sprawy nie był przesadnie skomplikowany:
- spółka zawarła z klientem umowę sprzedaży drewna,
- kupujący odebrał zamówiony towar,
- spółka wystawiła fakturę,
- klient nie opłacił faktury i przestał odbierać telefony.
WEZWANIE DO ZAPŁATY
Zaczęliśmy od próby pozasądowego rozwiązania sporu. W tym celu wysłaliśmy do kupującego wezwanie do zapłaty, które jednak nie spotkało się z żadną reakcją z jego strony. W takiej sytuacji nie pozostało nam nic innego jak skierować sprawę na drogę postępowania sądowego.
POZEW
Przystąpiliśmy do przygotowania pozwu. Zarówno nasz klient, jak i jego problematyczny kontrahent byli przedsiębiorcami, a co za tym idzie, sprawa miała toczyć się z uwzględnieniem przepisów o postępowaniu w sprawach gospodarczych. W związku z powyższym byliśmy zobligowani m.in. do powołania wszystkich twierdzeń i dowodów w pozwie, pod rygorem utraty prawa do ich późniejszego powoływania. Gdy już zgromadziliśmy potrzebną dokumentację oraz dane licznych świadków – przede wszystkim pracowników naszego klienta – złożyliśmy pozew. Oprócz roszczenia głównego żądaliśmy także odsetek za opóźnienie w transakcjach handlowych oraz rekompensaty za koszty odzyskiwania należności, o których więcej przeczytasz tutaj.
NAKAZ ZAPŁATY
Po wniesieniu pozwu sąd wydał nakaz zapłaty w postępowaniu upominawczym, w którym w całości uwzględnił nasze roszczenie. Oczywiście spodziewaliśmy się, że kupujący złoży sprzeciw i podejmie próbę obrony przed naszymi żądaniami. Tak jednak się nie stało. Zamiast tego dłużnik skontaktował się z kancelarią i wyjaśnił nam, że znalazł się w trudnej sytuacji zdrowotnej i materialnej. Dobrowolnie zadeklarował, że nie będzie wnosił sprzeciwu i utrudniał dochodzenia naszych roszczeń pod warunkiem, że nie skierujemy sprawy do komornika oraz pozwolimy mu spłacać zadłużenie w ratach. Po konsultacji z klientem przystaliśmy na prośbę dłużnika. W końcu i tak posiadaliśmy zabezpieczenie w postaci prawomocnego nakazu zapłaty i w przypadku podjęcia przez dłużnika jakiejkolwiek próby obstrukcji zawartego porozumienia w każdej chwili mogliśmy skierować sprawę na drogę postępowania egzekucyjnego. Na szczęście nie było to konieczne.
PODSUMOWANIE
Nie każdy spór musi skończyć się w sądzie. Tak samo nie każdy pozew musi skutkować długą batalią sądową i licznymi rozprawami. Dzisiejszy wpis jest tego doskonałym przykładem.

Hubert Wojtoń
aplikant radcowski