Spotkania sztuki i prawa wcale nie zdarzają się tak rzadko, jak mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać. Obecnie najszerszą areną, która mieści i miesza te dwie dziedziny wydaje się być prawo autorskie, porządkujące zasady eksploatowania utworów i dzieł. Zapewne wielu zgodziłoby się także ze stwierdzeniem, że i sama praktyka prawa ma coś z procesu twórczego – sztuka interpretacji, argumentacji, perswazji… Oczywiście gra toczy się wówczas w granicach nienaruszalnych zasad a pole do eksperymentów jest ograniczone – nadal jednak ostaje się niemała przestrzeń do autorskiego podejścia, indywidualizmu i kreatywności.
Przede wszystkim jednak prawo jest częścią codziennej rzeczywistości i jako taka, jest przez sztukę portretowana. Honore Daumier jest jednym z artystów, którzy ten kawałek tkanki społecznej dostrzegali oraz decydowali się go kreślić, odtwarzać i komentować.
Lata po pierwszym zachwycie nad olejnym Don Kichot-em i Sancho Pansa o geniuszu Daumiera przypomnieli mi Linda oraz Paul McCartney swoim projektem z 1992 roku, zrealizowanym wspólnie z animatorem i reżyserem Geoffem Dunbarem.
„Daumier’s law”, bo taki tytuł nosi ten krótkometrażowy film animowany, to 15-minutowa uczta ożywionych postaci z litografii Daumiera poruszających się w rytm muzyki skomponowanej przez sir McCartneya. Wykorzystując (m.in.) serie szkiców i karykatur ilustrujących prawników w przeróżnych okolicznościach, poprowadzono fabularną, krótką historię o niesprawiedliwościach systemu i nadużyciach prawa. Klip warto obejrzeć już dla samej animowanej wersji Gargantui, karykatury Ludwika XIV, za którą Daumier został skazany i spędził kilka lat w więzieniu.
Migawka o Artyście, czyli lokując malarza w miejscu i czasie
Urodzony w 1808 roku w Marsylii, młody Daumier szybko stał się najbardziej rozpoznawalnym karykaturzystą i ulubionym komentatorem współczesności dla francuskiego odbiorcy w XIX wieku. Pod stosami jego litograficznego dorobku, który pokochali czytelnicy Le Charivari i La Caricature [tam regularnie publikował swoje cykle satyryczne] za sarkazm i humor, kryje się jednak coś jeszcze: przenikliwość i głęboki wgląd Daumiera w otaczającą go rzeczywistość. W malarstwie łączył w sobie realistę i miłośnika monumentalnych stylizacji, co pozostawało wyraźnym źródłem inspiracji dla takich twórców jak Toulouse-Lautrec, Van Gogh czy Picasso.
Rysownik, rzeźbiarz, malarz – wizualny satyryk.
Większość jego ilustracji ukazujących postaci adwokatów, ich klientów i sędziów pochodzi z serii Ludzie Palestry zawierającej 47 litografii, publikowanych w gazetach między 1845 a 1848 rokiem. Seria ta ilustruje bardzo konkretne sytuacje, składające się na codzienność pracy prawnika – przepuszczone przez surową soczewkę artysty. Choć malarsko Daumiera charakteryzowała płynna faktura i miękki modelunek to w przekazie nigdy nie próbował wygładzać szorstkości świata. Stąd w serii znajdują się tytuły takie jak: [wolne tłumaczenie] „Adwokat, który ewidentnie jest w pełni przekonany dzięki poufnej wiedzy…że jego klient dobrze mu zapłaci” lub „Szanowny Panie, to jest zupełnie niemożliwe, abym zajął się Pańską sprawą. Brakuje panu najważniejszego materiału dowodowego…iż może mi pan zapłacić wynagrodzenie!”
Co interesujące, pomimo swojego ostrego, bezkompromisowego spojrzenia na otoczenie, dzieła Daumiera z serii Les Gens de Justice były prawdopodobnie najczęściej wieszanymi pracami na ścianach XX-wiecznych nowojorskich kancelarii.
Naświetlmy: Daumier portretował adwokatów w teatralnych pozach, z powykrzywianymi twarzami, przeważnie w mało „romantycznym” kontekście. Jeśli litografia przeznaczona była do druku w dzienniku, opatrywał ją kąśliwym, a nierzadko prześmiewczym komentarzem.
Jego spojrzenie na zawód prawnika oraz przekaz z jakim zostawiał czytelnika były przejrzyste, jasne i bezkompromisowe: jest to zawód jak każdy inny, jego celem jest zarabianie pieniędzy a godności i honoru jest w nim tyle samo, ile w pracy urzędnika, agenta matrymonialnego czy homeopaty.
Tak widział wówczas ludzi palestry Daumier i dokładnie tak ich pisał.
Zatem fakt, iż wiek później prawnicy upodobali sobie te ilustracje i dumnie eksponowali je w swoich biurach mógł być świadectwem nabycia zbawiennej świadomości, dystansu i samokrytycyzmu… lub totalnym brakiem zrozumienia. Dziś trudno zrekonstruować motywacje stojące za tym wyborem – nie jest to na szczęście niezbędne, aby przez pryzmat geniuszu Daumiera poddawać się samorefleksji.
Zachęcam więc do zajmującej podróży przez bystre i odświeżające ujęcia Honore’a Daumiera, z nadzieją, że Czytelnik znajdzie w nich coś więcej niż filuterne komentarze do wydarzeń ze stron przeterminowanych gazet.
Le Défenseur – Obrońca
ok. 1862/1865
atrament, węgiel, kredki i akwarele na papierze
Ewa Wójcik
asystentka prawna